Jestem w Katalonii,a konkretnie w jej stolicy BARCELONIE.
Nie wiem,co mogłoby mnie powstrzymać
przed udaniem się najpierw do Boquerii.
To miejsce dla mnie czarowne,pachnące,piękne jak dzieło sztuki.
Nigdzie ,nawet w innych miastach Hiszpanii,gdzie są interesujące Mercady,
nie ma tak malarsko poukładanych produktów i takiego klimatu.
W roku 2005 uznany przez Światowy Kongres Targów w Waszyngtonie
za NAJLEPSZY NA ŚWIECIE !
Z Rambli skręca się na targ świętego Józefa.
Ale dziś nie wchodzę głównym wejściem.
Idę boczną,okalającą cały obiekt uliczką z ekspozycjami starych,
stylowych zdjęć targowiska.
Biorąc pod uwagę znaczenie targu na przestrzeni wieków,
aż dziw bierze,że NIGDY o nim nie słyszałam od przewodników.
Dlatego wędruję sama,bo nie ufam ich opowieściom….
Stolik za stolikiem,nawet nie chcąc,
zagląda się do talerzy gościom 😀
Idę dalej,bo mam ochotę na jakiego mięczaka a nawet skorupiaka 😀
najświeższego na świecie -właśnie w tym miejscu !
I znajduję, jakby morze zniknęło
odsłaniając wszystkich swoich mieszkańców……
Wąsiki krewetek-czy nie pięknie wyeksponowane ?
Siadam.
I po kilku minutach otrzymuję taki bukiet.
Przekąska,bo tego białka wcale nie jest wiele ,ale ta zabawa!
Ja wolę palcami,czujna obsługa natychmiast podaje miseczkę z wodą i cytryną.
Od 2003 działa tu Szkoła Gastronomiczna,w której szkolą się kucharze z całego świata.
Na planie, najwięcej zielonego
czyli stoisk z owocami i warzywami.
Czerwone to mięso,w sporej mniejszości.
Błękity na obrzeżach elipsy, to miejsca do konsumpcji owoców morza.
Takie ,jakie opuściłam przed chwilą.
Legenda.
Czy ktoś korzysta?
Miejscowi znają na pamięć,a turyści snują się między stoiskami i fotografują.
Moje zdjęcia też tu kiedyś były,
bo marketing działający bardzo prężnie, zaprasza do nadsyłania prac.
Następnie,te dobre 😀 umieszcza rotacyjnie w gazetce.

I choć w życiu tak wiele mi się podoba,co nie podoba się innym,
te obrazki
chyba zasługują na uznanie ?
To zielone za pomarańczami to CHERIMOYA,
opisywana przeze mnie w roku 2012 (na końcu link).
Kupiłam ją z sentymentu,bo pięknie mi rośnie z ziarna ,ma ok 1 m wysokości.
Poczęstunek dość ryzykowny,bo wewnątrz jest galareta ,
którą należy jeść łyżeczką (mocno schłodzoną),
a w podróży nie zawsze są warunki .
Wychodzę z targu z postanowienie powrotu,
tuż przed zamknięciem.
W Mirandzie,gdzie obsługują córki właściciela,
zaznałam spokoju od tłumów,bo lokal mieści się na jednej z okalających Ramblę uliczek.
Zawsze sprawdza się zasada:IM BRZYDSZY LOKAL,tym fajniejsi goście !
Wiadomo co pije się w Barcelonie.
Delektowałam się Sangrią,gdy zjawił się on.
Szeroko omiatając powietrze kapeluszem,przywitał siedzących i usiadł.
Spodobało mi się i wymieniliśmy uśmiechy.
Był jak strzelba w teatrze,skoro wisi na ścianie,
to na końcu przedstawienia ktoś jej użyje 😀
Zmierzcha,więc wracam…
Jamon Bellota ,o której pisała przy okazji odwiedzin Mercado w Walencji.
Rarytas…Cena….cena….
Siadam z winem pod ścianą,
i czekam na zamykanie stoisk,co już ma początek.
Przy sąsiednim stoliku rozbawiona grupa kończy krótką przyśpiewkę;
jakby refren naszych sokołów :D.
Piękne głosy,proszę o jeszcze
chętnie,ale nie ma gitary.
W tym momencie… wchodzi moja strzelba !
Koleś z Mirandy, już mój znajomy 😀
z ….instrumentem pod pachą.
Nie daje się długo prosić i przekazuje pudło !
No i zaczął się bal!
Dołączyli pracownicy i było bardzo wesoło
To Włosi z Palermo,
znaczy,Sycylijczycy..
Nie mogę wyobrazić sobie w takiej akcji.. naszych
Zdjęcie ma numer 1566 i jest ostatnim,jakie wykonałam w Hiszpanii.
W tej scenerii,ma podwójną symbolikę.
(choć to nie koniec relacji,bo nie pisałam chronologicznie)
Jeśli ktoś czytał moje poprzednie wpisy,to wie,że często odwołuję się do numerologii.
Policzyłam.Suma daje dziewiątkę,a to znaczy koniec…..
I jak tu nie wierzyć Pitagorasowi ???
http://www.boqueria.info/index.php?lang=es
PECTUS śpiewa o oddalonej od Boquerii o 40 min drogi
dzielnicy Sant Andreu,
ale zdjęcia robione są w całej BARCELONIE.
































































