Dortmund -METRO

DORTMUND
miasto żebraków,tandety bożonarodzeniowej i Borussii.
Miasto o którym się wie ,że tylko nieliczne elementy architektury są oryginalne,wiekowe.
Reszta została odtworzona z pietyzmem,ale to nie to samo.
Zrównane z ziemią przez aliantów
jako strategiczne,przemysłowe.
Dortmund to miasto 600 tysięczne,
leżące w Nadrenii Północnej Westfalii.

Ale Dortmund ma METRO !

Metro jest moim ulubionym środkiem transportu,
budzące wyobraźnię.
Funkcjonuje w literaturze,kinie i zawsze ma w sobie jakąś tajemnicę.
Metro żyje innym,podziemnym światem,ma swoich mieszkańców i historię.

Pociągi kursują co 10 min w dzień powszedni,
w święta co 15 min,zaś kiedy gra Borussia,co 5 min.

Wejścia do stacji mera,właściwie
U-BAHN-u.

Ta plątanina metalu naprawdę robi wrażenie.
A w nocy podświetlana.Cudo.

Pierwszą linię otwarto 17.05.1976.
Do tej chwili ma ich 8 .

W sumie 77  kilometrów,z czego 20 pod ziemią.

Metro jest dwupoziomowe.
Graficznie informują o tym jeden,lub dwa wagoniki.

Na peron można się dostać schodami ,schodami ruchomymi
lub windą.

Jedno z wejść w centrum miasta.

Teraz zajrzymy pod ziemię i do wagonów.

Stacja Reinoldikirche w trakcie drążenia.

Gotowe!

Podziemny peron przy Stadtgarden.

Ale trafiłam.Punktualnie 12,00 !
Jestem na drugim poziomie,o czym informują dwa wagoniki.

Trudno się zgubić.

Przejazd indywidualny 🙂

Kampstraße.Na cześć Opactwa Cystersów Kamp ,nieopodal Dortmundu.

Jesteśmy w trójkę…

Czasami trafi się zmotoryzowany kolega z Afryki,

czasami  królewicz,

czasami   inne towarzystwo.

Reszta miasta, jedzie teraz samochodem  😀

Już nie miała terminu w kalendarzu… <3

 

KUCHNIA TAJSKA – ปลาหมึก

ZUPA KOKOSOWA Z KURCZAKIEM -RECEPTA MEENY.

Pragnę podać dwa oryginalne przepisy kuchni tajskiej,
łatwe do zrobienia w domu,ku uciesze gości.
Podpatrywałam jak robi to Meena,Tajka z Bangkoku.

Prosta zupa,ale przez swoją zwykłość,niezwykła.
Naprawdę pyszna.

Kiedy przybyłam na zaproszenie,
na stole zastałam talerze,z zawartością,jak wyżej.
Muszę przyznać,widok makaronu trochę mnie rozczarował..

Ale kiedy dania główne było już gotowe,

do talerza z makaronem,
wielką chochlą Meena wlała to ….
Co ciekawe,miała odliczoną idealnie ilość na 4 osoby.W talerzach równiutko,w garnku pusto.
U mnie zawsze coś zostaje,dlatego bardzo mi się to spodobało.
Koniec z podżeraniem resztek!

Bazą zupy jest

mleko kokosowe,1 litr na 4 osoby,oraz 1/4 piersi kurczaka.
Mleko doprowadzić do wrzenia,wrzucić drobno pokrojone kawałki mięsa,oraz drobny makaron.
Po kilku minutach zestawić z ognia i dodać:

trzy liście bergamotki

galangal  kłącze o smaku imbiru zmieszanego z pieprzem

oraz trawę cytrynową,posiekaną (tu z hodowli własnej).

Makaron i mięso wyjąć z garnka,przełożyć do talerzy.Do zupy wcisnąć 1/2 cytryny,dodać łyżkę sosu rybnego,oraz pokrojone 3 większe pieczarki.Pozostawić aby wszystko „naciągnęło”.

Gotowe.Smacznego.

Nadeszła pora na danie główne,choć przyznam, śledząc kolejne etapy,
nie wiedziałam do końca co jest na rzeczy,
bo wszystkie produkty, było już przygotowane do gotowania.

Najpierw Meena walczyła z moździerzem do którego włożyła:
5 ząbków czosnku
1/4 czerwonej cebuli
3 papryczki chili,(norma jest 5),ale tylko tajskie,bo te mają prawdziwy power!

Na patelnię-i szybko mieszała,

teraz to,co zdawało mi się zwykłą,acz dziwaczną okrągłą rybą,

na patelnię,do poprzednich składników.

Po około 5 minutach-pokrojonych 5 badyli bambusa-do kompletu-na patelnię.

Pora na marchewkę pokrojoną w słupki,3 kolory papryki po połówce,

a na sam koniec-kiełki fasoli,mają się tylko zagrzać w garnku.

Już tylko serwować…

Do tego ryż,w którym niehigienicznie ugotowano 3 jajca do dekoracji…

i PIEKIELNE danie gotowe!
Z początku,wydaje się samą pychotą,ale za chwilę do ataku ruszają papryczki.
No tego, to się nie spodziewałam!
Ale zrobiłam dobrą minę do palącej sytuacji i podjęłam wyzwanie-ZJADŁAM WSZYSTKO !

(widoczna tu ilość jest dla 4 osób)
Uznałam się za dzielną kobietę.
Ale nurtowało mnie pytanie;co ja właściwie zjadłam.Na pytanie otrzymałam odpowiedź:
squid  and  fish ball

I co się okazało ?

zjadłam  kałamarnicę

oraz pokrojone „piłki” rybne.

Chleb powszedni w Azji.Popularne również w Skandynawii.
Z tą różnicą,że ci drudzy robią je w formie pulpetów,
z luźnym mięsem,zaś Tajowie i Chińczycy
bardzo aksamitne i zwarte,uzyskane przez wybijanie.

Tak wygląda produkcja.

Po tak wyczerpującym zajęciu,można odpocząć na siedzisku wykonanym wyłącznie z rulonów bawełny.
Standardowe „krzesło”, przy stołach z bardzo krótkimi nogami.

ความปรารถนาสำหรับแขกทุกท่านอร่อย FOTOELZBIETA3 !
życzenia smacznego dla wszystkich moich gości!

 

ZONS

FESTE ZONS

Również Zollfeste. (Twierdza Zons,Twierdza celna)

To unikatowy przykład ,ufortyfikowanego,
średniowiecznego miasta w Nadrenii,Północnej Westfalii,
w pełni żyjącego do dziś,w tej samej formie.
Początek życia ,dał wiek XIV.

193

Zostałam tam zawieziona,bez zapowiedzi.
Lało,jak z cebra.
Ale już z daleka,jak zobaczyłam świnie,
wiedziałam,że czeka mnie coś niezwykłego.
I nie pomyliłam się ,Zons mnie oczarowało.

177

Pierwsze osadnictwo rzymskie w r 300.
Dogodne miejsce handlowe nad Renem,między Köln a Düsseldorfem.
Ponieważ krzyżowały się tu szlaki kupieckie,zarabiano,pobierając myto.
W herbie-św.Marcin-patron miasta.

TO TU, PRZECHADZAŁA SIĘ PIERWSZA KRÓLOWA POLSKI, RYCHEZA.

00195

Pozostałości murów obronnych zamku z”Pfefferbüchse”(Pieprzniczka).

183

Juddeturm.Wieża żydowska, w średniowieczu więziono niepokornych.Pokornych też.

V

Plac Bramy Reńskiej.Z zachowaną kaplicą.
Widoczny za arcybiskupem fragment muru,to Urząd Celny.Tu płacili  Francuzi,Belgowie,Holendrzy i Włosi,którzy prowadzili kupiecką „działalność gospodarczą”.

213

Po rozmowie z szefem.

219

Zons,prawa miejskie otrzymało od arcybiskupa kolońskiego Friedricha III,
hrabiego Saarwerdena, w roku 1373.
Od tego czasu datuje się jego szybki rozwój.
Budownictwo mieszkaniowe powstawało od XVI wieku i co jest niepojęte,
ludzie mieszkają w tych domach do dziś.
Miasto przeszło wiele kataklizmów:
powodzie,pożary,kilka plag,wojen.
Ale trwa nadal!

181

Mieszkanka Zons , powiedziała,że ich okna są ciągle fotografowane,dlatego,choć często nie ma ochoty  🙂 musi o nie dbać,bo to wizytówka miasta .

Wszystkie te domy stoją przy ul.Rheinstrasse ( Reńskiej).

Nr.16 góra lewa,XVIII wiek, gościniec „Altes Zollhaus (Stary Dom Celny) i dom mieszkalny.
Odbudowany po pożarze w roku 1920.Pozostało sporo elementów z kamienia.

Nr.18 góra prawa VIII wiek,cały ceglany.

Nr.10 dół lewa,XVII wiek,jeden z najstarszych, zachowany.Dom mieszkalny.

Nr.16 dół prawa ,XVIII wiek,ościeżnice ,schody,gzymsy z kamienia.

202

Gasthaus (zajazd) u św. Piotra .
W roku 1983,w trakcie remontu,znaleziono belkę datowaną na rok ..1683.
Dokładnie w 300 lat,po wybudowaniu.
Władze twierdzą,że to najbardziej wypieszczony budynek w Zons.
Właściciele od pokoleń bardzo o niego dbają.

192

Największa w tej części Europy kolekcja naczyń cynowych.

222

Gruss Gott,wita głodnych, zajazd pod wieżą.

264
W lokalu, biegają trzy psy i stacjonują dwa koty.
Cała trzoda grzeczna,do talerzy nie zagląda.
Kotek,póki co się obudził,bo pani odsunęła krzesło,
chcąc usiąść.
Ale jak widać,to jego miejsce,bo nawet się nie ruszył.

winna piwniczka,najstarsza część lokalu.

Torschenke, Rheinstrasse 3. Od 300 lat żywi i poi.
Wspaniała kawa,jedzenie,piwo kolońskie.Tylko naszego Sanepidu brak.Już oni zrobiliby porządek z tymi futrzakami !

210

Mauerstrasse.Jak to poprawnie przetłumaczyć?
Na pewnym forum, ludzie spierali się o  nazwę.

no..i nie muszę kombinować!

279

276

LEEEEEEEEEEEEEEEEJE !!

283

Fragmenty muru obronnego, budowanego w latach 1373-1408.

280

Widoczny w oddali, średniowieczny młyn.

286

Zaczęłam od świni,kończę ,na świńskiej fontannie.
Mieszkańcy Zons upamiętnili swoje zwycięstwo nad bezdusznością władz.

W roku 1577, wojska kolońskiego arcybiskupa Salentina,
na jego rozkaz,za niesubordynację mieszkańców- unicestwiły stado trzody chlewnej.

Czyli zamknął im supermarket.
Mieszkańcy jednak podjęli walkę i odzyskali ekwiwalent za straty.

I teraz dotknięcie ryja świnki, podobno przynosi szczęście.
Nie skorzystałam 🙂

288

Bezpiecznie,z dachem nad głową,udaję się w deszcz….

ŚLINIK ZWANY POTWOREM

Miejsce akcji : Szczyrk,kuchnia w góralskim domu.

„O idzie bezdomny” ! krzyknęły dziewczyny.

Bez muszli,bez zaproszenia i strachu.Pełzł po kafelkach,
zostawiając za sobą, ścieżkę mazi .
Już miał się znaleźć tam, skąd przybył,….gdy nagle- zobaczyłam…. dziurę w jego odwłoku..  🙁

Czy można być tak okrutnym ,dla rannego?
Domysłom nie było końca;
że go podżarli współbracia,
że się uszkodził na kamykach,
że może dogorywa po walce, 😀


Postanowiłam ten przykry przypadek udokumentować.
I kiedy przemawiałam do niego ,popatrzył na mnie z ciekawością.  😀


Uniósł  głowę tak szybko,że obcięłam mu czułek. 🙂

TYMCZASEM:
Pod pozorem wdzięku,kryje się największy ogrodowy bandyta.
Koneser truskawek i zielonej sałaty.
Ale jak sezon na nie mija,żre wszystko.

W towarzystwie kumpli potrafi zrobić spustoszenie w ogrodzie.
Mimo że nagi-to bezwstydny.
Urzęduje nocą i po deszczu.

Aha ! Ta dziura to jego system oddechowy.   😀


Ustalono:nazywa się ślinik.A ślinik lubi życie. !
Jak już się napracuje,lubi odpocząć,czyli się napić.
Zwołuje resztę znistków  (tego słowa używała  moja Babcia,do określenia wandali  😀  )

i zaczyna się bal.Piwny bal.
Taki oktoberfest 😀
Tyle, że ostatni w życiu.
Tak bowiem ogrodnicy walczą ,wykorzystując ich nałóg.
(zdjęcie ze strony Ślimaki)

Galop ślinika:

Narracja po czesku,dodaje smaczku 🙂

Za Wikipedią;
Ślinik luzytański (Arion vulgaris, znany także jako Arion lusitanicus) – gatunek płucodysznego lądowego ślimaka z rodziny ślinikowatych.

Dorosły ślinik luzytański ma długość 7-15 cm, jego skóra może mieć różne zabarwienie, zwykle szaro-zielone,lub rdzawe. Jest wszystkożerny i żywi się różnymi rodzajami roślin, ale także rozkładającą się materią organiczną i padliną. Gatunek hermafrodytyczny, może złożyć do 400 jaj w jednym sezonie (jesienią, wszystkie naraz), a dojrzałość płciową osiąga w ciągu roku.

SZCZYRK Przewodnik RYSZARD PAWLIK.

KSYWA EKSTREMA 🙂


Poznałam go kilka lat temu.
Człowiek orkiestra.
Ujął mnie jego spokój,ciepło,dowcip i kunszt gawędzenia.
Absolwent AWF w Poznaniu.
Mąż ceperki ,której mu wielu zazdrości-piękna i zaradna.
Ojciec trzech urodziwych córek,wszystkie artystki.
Właściciel:

prawdziwie góralskiej chałupy,
którą budował z tatą,
tylko dla siebie,
bo żenić się nie miał zamiaru  😀

Budowniczy, wraz z dziećmi- domu na drzewach.Powstaje nad własną rzeczką,tuż za domem.

Właściciel i instruktor w parku linowym latem,
zimą zaś na stokach,
uczy ceprów świętej sztuki jazdy na nartach.

Postać barwniejsza od ptaka kolorowego,
miłośnik wszelkiej maści czapeczek,
miodunki,
swoich kobiet,

ale przede wszystkim

:

O Beskidach wie wszystko,przeszedł je jak sam mówi milion razy, wszerz i wzdłuż.

Najpiękniejsza opowieść to ta,
kiedy urodziła się pierworodna.
Postanowił zawiadomić o tym rodziców osobiście.
I w podzięce Bogu,wybrał pieszą trasę.
Wyruszył więc z Ustronia Jaszowca i przez:
Równicę dotarł do Brennej.
Przez całą Brenną na Karkoszonkę,
do Doliny Biłej,następnie
Doliną Zapalenica
do przełęczy Siodło.
Stamtąd pod Skalite,
do mamy i taty.
Przemierzył w szczęściu ok 40 km.
Dotarł po 8 godzinach.

Codziennie rano udaje się na modlitwę.
Do brzozy.
Ma ich wiele w otoczeniu.
Nawet przy rozbudowie domu,ta została ocalona.
Ma ją przy porannej kawie.

Z drzewami ma jakąś zmowę.


A bywało przecież i tak ,
że sosna na którą się wdrapał w dzieciństwie,
aby trenować skoki spadochronowe 😀
(do rogów koca przywiązał sznurki)
nie wsparła go w umiłowaniu przestrzeni.
Runął na glebę,obijając się boleśnie.
A że koziorożcem jest-ambicja nie pozwała mu poprzestać,udał się do woja aby skakać nie na niby .
I skoków oddał prawie 2.000 !

Ekstremę  uwielbiają wszyscy.
Wielokroć odznaczany.
NIE CHCE O TYM MÓWIĆ.
Jednak wiem że n.p. Prezydent Gliwic uhonorował go za działalność charytatywną.

Prowadzi grupy w miejsca czarowne i nieznane przez innych.
Zawsze ma cierpliwość i czas..(rozumiem jego żonę 😀  )
I wiedzę.
Nazwy gór szczyrkowskich w/g Ryszarda:

SKALITE:

od spadających (toczących się?)kamieni,kawałków skał z ostrych,prawie pionowych ścian góry.

KLIMCZOK:

od braci zbójników o nazwisku Klimczoki. Starszy Hetman,zastrzelony przez żandarmów austriackich w czasie ucieczki przez rzekę Białkę,
młodszy,powieszony za poślednie ziebro na Grójcu,nad Żywcem.
Należeli do kompanii zbójeckiej. Na zboczach góry,w kilkunastu jaskiniach, przechowywali zagrabione łupy.

SKRZYCZNE:

od skrzykiwania i HELOKANIA (helo,helo,Helenko..).
Każdego roku w maju,miejscowy element rozpalał na górze ognisko,aby zwołać kompanów.Do zbójowania.
Sztab główny miejscowych oprychów.
A zbójowanie to grabierze.Bez litości.
Bo zbóje to byli zwykli przestępcy,kryminaliści.Mafia górska.
Kradli,napadali,zabijali.Dla bogactwa.
Ryszard zachwyconych turystów nie uświadamia do końca…
Bo zbój,to takie romantyczne..

Dziękuję Ryszardowi Pawlikowi za poświęcony czas.
Dzięki niemu, pokochałam Szczyrk.
I Jego rodzinę.
A i Państwu tę znajomość polecam.

Kontakt :

502 397 332

MUSZELKI DO KAPELUSZA.DLACZEGO ?

kap

Muszelki na góralskim kapeluszu…dlaczego muszelki ?

W dodatku są również na innych  odzieniach, i nie tylko  polskich górali.

Szelki górala bałkańskiego,
na nich nanizane białe muszelki w kształcie dogodnym do zamocowania na skórze.

Zatem co usłyszałam od górali
i przewodników górskich ?
Ich  wersje często różniły się ,bo wiadomo – prawd jest kilka
jak twierdził góral nad góralami  ksiądz poeta Józef Tischner

Juhasy siedząc miesiącami na halach nudzili się.
Robili dla rozrywki rewie mody 🙂
I do kapeluszy wsadzali  co znaleźli.
Piórka,liście a i kości z padłej zwierzyny.

A kiedy nastąpiły czasy handlu,
utkane cudownie płótna z lnu,nosili daleko na sprzedaż.
Wędrowali aż nad morza,gdzie muszelek było pod dostatkiem.

Mogłoby się wydawać, że pieniądze, które każdy może znaleźć na plaży,
to nie najlepszy pomysł, ale trzeba pamiętać,
że daleko od wybrzeża był to towar deficytowy. Zanim muszle dotarły w głąb kontynentu,
musiały przejść przez wiele rąk podczas wymiany handlowej (WP Finanse ,Historia pieniądza)

Zakopiański Portal Int.Stare zdjęcia .

Jak się popisać przed innymi bogactwem?
Nosząc je na wierzchu. Na kapeluszu.

Inni gadają że z tych wędrówek  to i żeniaczki były.
Grupy się mieszały , przyjmując miejscowe obyczaje,
to i może muszelki w posagu ?

A inni , że to chodzi o kolor ,że fajnie je widać na czarnym.

A inni że szczęście przynosi.

To bohaterka :Cypraea.

. 025

Znad morza ,przynosili nie tylko muszelki.
ale i czerwone korale.Dla ukochanych.

Obowiązkowy element,babskiego stroju.

Piotr Stachiewicz Dziewczyna w stroju krakowskim

widoczny w malarstwie

na starych fotografiach

**************************************
Ale……jest jeszcze jedna muszla w życiu górali.

Tym razem nie ślimaka a małża.
Muszla lub małż św Jakuba.

W Szczyrku jest  kościół,pod wezwaniem  św. Jakuba( o nim niebawem).

Małż św Jakuba,inaczej przegrzebek ,kulinarny rarytas (w Polsce 1 kg, kosztuje 180 zł).
Piękna,wyjątkowo trwała muszla.

220

Małże  św.Jakuba na targu rybnym w Wenecji.Tam kosztują 16 €.


Bractwo Jakubowe  ze Szczyrku (zdjęcie z ich strony).

Muszelka ta , jest symbol pielgrzymki do Hiszpanii,do grobu Jakuba Większego.

Przynoszono je kiedyś jako dowód wędrówki aż tam,nad Morze Śródziemne.
Mocowano  na kijach lub odzieży.
Oczywiście,również  na   kapeluszach.

011

Trofea przed góralskim domem.Zaczyna ,oczywiście muszelka!
Góral ma muszlę nie tylko na kapeluszu , ma ją we krwi.

Tę przykrą wiadomość znalazłam wczoraj na stronie TVN.:
Zamieszczone po publikacji dnia 22.10.2011.

722

30.10.2013.Bawarski dziennik.Nie mogłam się powstrzymać przed zrobieniem zdjęcia ,bo znowu znalazłam muszelkę ! 🙂 na pasie ozdobnym górala alpejskiego !

Korzystałam:

Biżuteria Artystyczna z Korala.

 

BAWARIA (Bajery) :)

(Bajery, to nazwa Bawarii określana przez Ślązaków np:mieszkam na Bajerach )

To co napiszę dziś, jest absolutnie subiektywne.
Wynika tylko z moich spostrzeżeń i obserwacji.

Bawarka- to pierwszy kontakt z tą nazwą.
Dziadek pijał herbatę w białym porcelanowym kubku.
Babcia parzyła ją,zawsze świeżą, w imbryku,a potem następował ten moment,kiedy z herbaty zamieniała się w magiczną BAWARKĘ.
Dolewała do kubka mleka.
Dziś wiem,że to styl angielski,
ale ja też piję ..bawarkę.


Oczywiście nikt w Bawarii nie pija herbaty,tam żłopie się piwsko 😀

Bawaria to państwo w państwie.

Życie Bawarczyków inne jest, niż w pozostałych  landach.
Płynie wolniej, pszaśniej ,rubaszniej.

Administracyjnie ,jest  w granicach Niemiec od 1949.
Bawaria ,to największy i najbogatszy land,który marzy o autonomii.
I nie ma na to szans.
Niemcy zazdroszczą Bawarczykom bogactwa,
którego ci, dorobili się nie tylko na rolnictwie.
I ich nie lubią.
Za ich mowę-niemowę,bliższą,z racji położenia, Austriakom.
Za slang,akcent,za katolicyzm,za Grüss Gott
za niewiedzę o Wolfgangu Goethe.
Nabijają się z jodłowania,kapel,”Bauer szuka żony„(program TV),


Klasyka stroju bawarskiego:sznurowany gorset i fartuch.
Do tego nieodzowna szarotka.

oktober
Dziewczyny chwalą się biustami,co szczególnie widoczne jest
podczas Oktoberfestu w stolicy Bawarii,Monachium:


Stroje ,szyte są z najwyższej jakości materiałów:
bawełny i wełny.Delikatne i miękkie.
Z pięknymi motywami.Podobają mi się bardzo!


Skórzane męskie portki 😀 .
Prawdziwa Bawaria !


Niemcy  śmieją się też  z białej kiełbasy

853

w której więcej jest  zielonej pietruszki niż mięsa;

Kpią w kabaretach
z braku okrzesania,
i z tego,że po obiedzie,muszą zamanifestować jego koniec,
stosownym dźwiękiem 🙁
a od stołu wstają  bez słowa,pozostawiając odsunięte krzesło.

Na starych sztychach widać,co było zajęciem Bawarczyków po zejściu z pola. 😀

Ci co mieli naprawdę dużo,w sensie bogactwa,
wchodzili do establiszmentu.Tak powstawała arystokracja.
Byli wśród nich szaleńcy,
zabijaki,utracjusze i prawdziwi bohaterowie

Zostały po nich zamki-fantasmagorie o wielkości własnej.
Jest ich wiele,na wzgórzach lub w górach.Ale wszystkie mają cechę wspólną-
TAKIE SĄ TYLKO W BAWARII.

Bawaria,to  giganty  :  BMW,Siemens,Audi ,Saturn,Media Markt itd,
Ale prym wiedzie i tak ZIEMIA
Bo Bawaria,to:

240

żyzne gleby,

241

025

i kilometrami ciągnące się pola.

242
a nad nimi , najpiękniejsze niebo,jakie widziałam…

Na drzwiach od stodoły,rosną winogrona…bogatemu,to nawet byk się ocieli 😀

A propos byka .Obecnie,hitem na You Tube jest pieśń o krowie,
która uciekła z transportu do rzeźni ! 😀

Mu,mu ,jestem krowa Iwona ,
mam takie samo serce jak ty..

Już widzę jak się kiwają w knajpach,z podniesionymi kuflami 😀 😀 😀

**********************

Pierwszy raz,moje wyobrażenie o czymś,pozostało.
To nie stereotyp
Bawaria jest taka,jak się o niej mówi….
A może jeszcze bardziej  😀

TO MENTALNOŚĆ.

LANDSHUT.Kościół św.Marcina

z honorowym tytułem Bazyliki Mniejszej,nadanej przez papieża Jana Pawła II.
Z daleka wygląda jak Kościół Mariacki.
Tylko ten wzrost…
W 1385 ,budowę sali kościelnej podjął się mistrz murarski Hans Krumenauer,
zaś dokończył w obecnym kształcie w roku 1500 Hans von Burghausen.
W ciągu 110 lat budowy i przekształcania kościoła pracowało przy nim pięciu architektów.

Element dziękczynny dla Hansa von Burgausena.
Został pochowany przy kościele,ale od XIX,nie ma już pochówków.
Wmurowano więc tę tablicę w skrzydle świątyni.

Kościół farny pod wezwaniem St.Martina jest najwyższym w Bawarii,
a dzięki ceglanej wieży,ma status najwyższego,murowanego na świecie.
130,6 to jej wysokość.
Budowano ją 55 lat.

Oprócz elementów rzeźbionych-cały jest z cegły.
Do budowy użyto 5.000 bali jodłowych.

Mnie fascynują detale ,jak w filmach Izabelli Cywińskiej,
gdzie dokładnie

widać

pracę prawdziwych artystów.

RZEMIEŚLNIKÓW.

LANDSHUT wesele 1475

LANDSHUTER HOCHZEIT



Ludwig Bogaty
(1417-1479) książę bawarski na Landshucie .
Bogaty,jak przydomek wskazuje,posiadał zasobne włości-węgiel.
Miał dobra i porywczy charakter.

Stawiał się zarówno sąsiadom,biskupom ale i cesarzowi .
Wytoczył kilka wojen i wygonił z landu Żydów.

Ale zadbał o przyszłe pokolenia; założył  w Monachium uniwersytet.

Jednak w Landshucie  pamiętają go głównie z wydarzenia,którego odtwarzanie stało się tradycją;

Ludwig,zeswatał i ożenił swojego syna Jerzego z Jadwigą Jagiellonką;
Georg,Herzog von Bayern
Landshut(1455-1503)
Jadwiga Jagiellonka (1457-1502)

korona jadwigi Jagiellonki z Ladndshut

Korona naszej Jadwigi

 Landshuter Hochzeit-Landshuckie wesele
odbyło się w roku 1475.

*********************

lan1
Jadwiga, wjechała do miasta, po bez mała dwóch tygodniach podróży,
jak Kleopatra-w zaprzęgu miała 1200 koni.
Tego samego dnia 14 listopada, wzięła ślub.
Najpierw jednak,zatrzymała się
w dużym żółtym domu, Grasberger Haus -,Unter den Bogen (pod łukami)
zwanym też na tę okoliczność obecnie -Domem Narzeczonej.


Stąd,podążała do widocznego tu kościoła,
pod wezwaniem św.Marcina. Nie miała daleko,ale i tak jechała karetą. 🙂

Po ślubie,zabawa!

Największa impreza ówczesnej Europy!
Ze wszystkimi wielkimi możnymi  tego świata;
Na weselu, jadło i piło …. 10.000 gości !
I jak podają bardzo szczegółowe kroniki, zjedzono:
320 woły 1500 owiec 1300 jagniąt 500 cieląt 40.000 kurcząt!

************


Piękny  biały zamek,


góruje nad miastem.

Sztych: kościół St.Jodoks i zamek Trausnitz

Młodzi zamieszkali na zielonym wzgórzu,
w przepięknym zamku Trausnitz.
Małżeństwo było kontraktowe, bez miłości, w celu zjednoczenia się przeciw Osmanom.

Posag Jadwigi wyniósł 32.000 zł węgierskich,płatne w ciągu 5 lat.

Związek nie był szczęśliwy- Jerzy, nieodpowiedzialny książę
lubił kobiety i alkohol (zmarł zresztą na marskość wątroby.)
Spłodził pięcioro dzieci;dwie córki i trzech synów.
Wszyscy chłopcy umarli wcześnie,nie doczekawszy sukcesji.
Jerzy upokarzał żonę licznymi romansami,w końcu ,wygonił ją po 10 latach….


Jadwiga osiadła we dworze Burghasen,gdzie zmarła w samotności ,w wieku 45 lat.
Mąż przeżył ją o rok,miał 48 lat.

******************

Współcześnie,nieustająca konkurencja stolicy Dolej Bawarii, Ladnshutu,
ze stolicą landu Monachium, doprowadziła w roku 1902,
do powstania Komitetu Obchodów Wesela 1475.
Pierwsi wpadli na ten pomysł,przedsiębiorca Georg Trippel
i restaurator Joseph Linnbrunner.

 Miało to być impreza konkurencyjna dla Oktoberfestu,
obchodzonego  w Monachium od roku 1810.

To jest chyba jedyne wytłumaczenie,bo książę Georg, alkoholik,
niczym szczególnym dla Landshutu się nie zasłużył
ani życiorysem,ani dokonaniami.
Bez męskiego potomka, jego ojczyzna popadła w wojnę sukcesyjną.

*****************
I tak, kalka weseliska ruszyła w roku 1903.
Bogatemu wszystko wolno,dlatego do II wojny światowej imprezę obchodzono co roku.
Ale od jej zakończenia, co cztery lata (następna w 2013).

Dzięki szczegółowym opisom w kronikach ,
można odtworzyć wszystkie detale:
turnieje,rzemiosło,jedzenie,stroje,łącznie z kształtem guzików- wszystko jak w oryginale.
W stroje z epoki, przebiera się ok 2000 statystów.

weswe

Przybywa ogromna rzesza widzów i turystów z całego świata.
W ciągu 3 tygodni ,nawet milion gości !

Podążając śladem naszej królewny Jadwigi,wielu Polaków osiedliło się w Landshucie.
Szczególnie Ślązaków,w pierwszych rzutach emigracji.
Obecnie są dużą,zorganizowaną społecznością.

Landshut wesele

Wszystkim parom
najlepszego !Żeńcie się z miłości i bądźcie szczęśliwi <3
Na koniec, trochę kumoterstwa::Fotografia ślubna śląsk
Ma szczęśliwą rękę,więc korzystajcie!

Jak widać,mapa plecakowa 🙂
Ale rozpoznacie mam nadzieję miejsca,których szukacie .
Opisałam po polsku i dodałam kropeczkę 🙂
Powodzenia!

LANDSHUT RATUSZ

Landshut

w Dolnej Bawarii, to kolejne miasto które mnie oczarowało.
Niestety lało,i mimo mojego umiłowania deszczu-
przeszkadzało w robieniu zdjęć.
Miasto obecnie ma 62.700 mieszkańców,pierwsza wzmianka po roku 500-tnym.

Landshut założył książę bawarski Ludwik I.
Od 1231 roku było siedzibą rodu Wittelsbachów,
od 1255 także książąt bawarskich.

Ratusz w Landshut powstawał trzyetapowo.
Z połączenia trzech sąsiadujących kamienic.

Pierwsza ,środkowa została zakupiona przez miasto w roku 1380.

pozostałe dwie, kolejno w latach 1452-1503.

Wraz z północnym skrzydłem ,
Ratuszowi przypadła część z przepięknym kamiennym wykuszem i rzeźbą.

Mamy i my wkład w historię tego miasta.
W roku 1475,Jerzy Bogaty ożenił się z naszą Jadwigą Jagiellonką.

jag2

W roku 1883 rozbudowano Salę Główną Ratusza

rathaus

a ściany ozdobiono obrazami i freskami przedstawiające wesele królewskie.
Mieści się tutaj również Urząd Stanu Cywilnego,
więc śluby odbywają się w cudownej scenerii.
A samo wesele ?

O tym w następnej opowieści…


CDN